Radio Białystok | Wiadomości | Student pobity podczas Juwenaliów. Rodzina szuka świadków
Rodzina i przyjaciele szukają świadków pobicia studenta podczas Juwenaliów w Białymstoku. 21-latek z połamaną w dwóch miejscach żuchwą trafił do szpitala i jest już po operacji. Teraz m.in. rodzice starają się ustalić sprawców.
Ojciec 21-letniego studenta Wojciech Wendrzycki uważa, że imprezę zabezpieczała zbyt mała liczba ochroniarzy. Organizatorzy odpowiadają, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem i obowiązującymi przepisami.
Do zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę (17/18.05) na terenie festiwalu. Wtedy - jak relacjonuje Wojciech Wendrzycki, ojciec pobitego mężczyzny - do jego syna podeszli nieznani mężczyźni.
W pewnym momencie mój syn otrzymał dwa ciosy, które skutkowały złamaniem żuchwy w dwóch miejscach. Szymon trafił do szpitala i jest już po operacji. Przez najbliższe cztery miesiące będzie nosił tytanowe płytki, czeka go też rehabilitacja. A to wszystko dlatego, bo poszedł na imprezę skierowaną do niego, do studentów. Uważam, że impreza była źle zabezpieczona. Liczba ochroniarzy była zbyt mała, a na koncertach było za dużo ludzi. Zaraz po zdarzeniu dziewczyna Szymona próbowała poinformować ochronę, ale nikogo nie znalazła. Policja też nie pomogła, bo powiedziała, że nie może wchodzi na teren prywatnej imprezy - tłumaczy Wojciech Wendrzycki.
Na zarzuty odpowiada jeden z organizatorów białostockich Juwenaliów Mateusz Adaszczyk. Jego zdaniem wszystko odbyło się zgodnie z prawem i obowiązującymi przepisami.
O zdarzeniu dowiedzieliśmy się w dniu koncertów od obsługi medycznej, która zgłosiła potrzebę wezwania pogotowia ratunkowego. Z naszych informacji wynika, że poszkodowany zderzył się barkiem z innym mężczyzną i wtedy doszło do uderzenia. Bardzo współczujemy rodzinie i gwarantujemy, że dołożymy wszelkich starań, aby pomóc tę sprawę wyjaśnić. Jednak chcę nadmienić, że ochroniarzy na koncercie było nawet więcej, niż wskazują na to przepisy. Każdego dnia zgłaszaliśmy imprezę masową na ok. 16 tys osób i - zgodnie z ustawą o imprezach masowych - liczba ochroniarzy była odpowiednia. Wręcz zamówiliśmy więcej ochrony, bo teren festiwalu był rozległy i woleliśmy zatrudnić więcej ludzi, którzy będą dbali o porządek. Nie wpuszczaliśmy też więcej publiczności, niż mogliśmy. Możemy udostępnić wszelką dokumentację związaną z zabezpieczeniem imprezy. Wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi przepisami i prawem - wyjaśnia Mateusz Adaszczyk.
Sprawę wyjaśnia policja.
Pierwsze zgłoszenie policjanci otrzymali w niedzielę (18.05), gdy osoba zgłaszająca przyszła złożyć zawiadomienie do Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Wcześniejszych zgłoszeń nie było. Nie mamy informacji o trzech napastnikach, a o jednym. W zgłoszeniu nie było też mowy o użyciu kastetu. W tej sprawie policjanci prowadzą czynności w kierunku uszkodzenia ciała. W takich sytuacjach policjanci gromadzą teraz materiał dowodowy - przesłuchują świadków, zabezpieczają ewentualne nagrania z monitoringu, aby ustalić sprawcę bądź sprawców zdarzenia. Zgodnie z ustawą, za bezpieczeństwo uczestników na imprezie masowej odpowiada jej organizator - wyjaśnia podkom. Malwina Trochimczuk z białostockiej policji.
Jak udało nam się ustalić - chociaż na terenie Politechniki Białostockiej jest monitoring, to całe zdarzenie nie zostało zarejestrowane. Dlatego też rodzina apeluje do wszystkich, którzy widzieli sytuację, o zgłaszanie się.
Rozmawiałem z jedną panią, która powiedziała, że widziała bójkę, ale nie nagrała jej. Ale powiedziała, że dookoła było mnóstwo ludzi, którzy to nagrywali. Dlatego bardzo prosimy i apelujemy o kontakt i wysyłanie nam takich zdjęć lub nagrań. Gwarantujemy anonimowość - dodaje Wojciech Wendrzycki.
Osoby, które były świadkami tego zdarzenia mogą anonimowo zgłaszać się do rodziny lub policji. Za uszkodzenie ciała grozi kara do 5 lat więzienia.